Wyobrażacie sobie, że wychodzicie z domu, a tu nagle czujecie na swoich włosach, ramionach, swojej twarzy mnóstwo małych pajączków spadających na was tak, jak krople deszczu? Czy to nie jest najbardziej okropna wizja? Największy koszmar?
Być może dla wielu z nas to prawdziwy horror, ale w Australii to zupełnie normalne. W Southern Tablelands doszło do dziwnego zjawiska. Właśnie tam tysiące młodych pajączków zostało zawieszonych w balonowych sieciach ponad ziemią – na krzakach, trawach, drzewach.
Z daleka wygląda to ja wielka mgła, ale tak naprawdę to kokony pajęczyn, w których siedzą małe, czarne stworzonka. Ten „deszcz pająków”, jak nazywają go specjaliści i media, to wcale nie jest odosobniony przypadek.
Takie deszcze zdarzały się już na świecie i to całkiem normalne dla pająków, że wspinają się wysoko, a potem spuszczają po pajęczynie na dół. W ten sposób migrują.
Jedno jest pewne, nie chciałabym mieszkać w Australii! A wy?