Pewna matka pochodząca ze Stanów Zjednoczonych opisała na jednym z mediów społecznościowych historię swojej rodziny, a konkretnie relacji na linii córka-ojciec. Choć kobieta miała w sobie bardzo dużo gniewu i żalu, to jej opowieść pokazuje, że dzieci są o wiele mądrzejsze od swoich rodziców.
„Kiedy moja córka skończyła dwa lata, jej ojciec zatelefonował do mnie i zapytał, czy zgodzę się na to, by mógł zrzec się swoich praw rodzicielskich. Nie chciał już płacić alimentów, a dziecko go interesowało. Oczywiście zgodziłam się, bo przecież mojej córce nie był ktoś tak perfidny potrzebny.
Pewnie, że dziewczynka pytała o swojego ojca. Ja jej nigdy nie okłamywałam, tylko po prostu nie mówiłam wszystkiego – dawkowałam informacje tak, by były odpowiednie dla jej wieku.
Kiedy córka skończyła 4 lata, jej ojciec ponownie się ze mną skontaktował. Okazało się, że jest poważnie chory i dlatego chce się spotkać z małą. Zgodziłam się i dałam mu 20 minut, choć prosił o więcej czasu. Po chwili spędzonej razem w parku już nigdy więcej nie miałyśmy z nim kontaktu.
Pewnego dnia, córka miała już 11 lat, spotkałyśmy znajomych jej ojca. Opowiadali, że wyzdrowiał, ustatkował się, ma żonę i dzieci bardzo podobne do mojej córki. Bolały mnie te słowa, bałam się, co ona musi przeżywać i czuć. Kiedy udałyśmy się do samochodu i wracałyśmy do domu, córka powiedziała coś niesamowitego:
On w końcu nauczył się być ojcem. To dobrze! Cieszę się, że jego dzieci mają takiego tatę„.