Od zakupienia wymarzonego biletu na cyrkowy występ, dzieliła nas tylko jedna rodzina. Od razu zwróciliśmy na nią uwagę, gdyż była naprawdę wyjątkowa. Było to małżeństwo z ośmiorgiem dzieci, a najstarsze mogło mieć góra 12 lat. Widać było, że nie są zbyt zamożni. Ubrania były niezbyt drogie, lecz ładnie wyprasowane i czyste. Również dzieciaki wyglądały dobrze, żadne z nich nie było zbyt chude, lub zaniedbane. Wyglądali na szczęśliwych, a dzieci zachowywały się wyjątkowo dobrze. Stali ustawieni dwójkami, para za parą i grzecznie wyczekiwali na wejście. Widać było, że będą w cyrku po raz pierwszy, bo nie mogły ukryć swojej ekscytacji i radości.
Ich ojciec niewątpliwie mógł być z nich dumny i na takiego też wyglądał. Jego żona spoglądała na niego takim wzrokiem, jakby chciała powiedzieć „och, ty mój książę”. Gdy kasjer podał jednak cenę biletów, mina małżeństwa zbladła. Mężczyzna dopytał cicho, czy na pewno dobrze usłyszał.
Podana kwota przekraczała jego możliwości. Długo szukał wszystkich pieniędzy jakie miał przy sobie, lecz nie udało mu się zebrać wymaganej ilości. Widać było po nim ogromny smutek. Dobrze wiedział, że zaraz będzie musiał się odwrócić i wytłumaczyć rozentuzjazmowanym dzieciakom, iż ich marzenie się nie spełni. Cała ta sytuacja mocno mnie dręczyła, gdy nagle zobaczyłem mojego tatę wyciągającego 50 dolarów z kieszeni i dopłacającego resztę za bilety tej rodziny. Zrobił to bez wahania, z uśmiechem na twarzy, choć sami nie byliśmy wtedy zbyt bogaci.
Obdarowany mężczyzna wzruszył się tym bardzo i rzucił się w ramiona mojego taty. Nie mógł ukryć swojego szczęścia i ocierając łzy oznajmił dzieciakom, że mogą wchodzić. Zapewne bawili się świetnie i był to jeden z najlepszych momentów w ich życiu.
Tamtego wieczora nie poszliśmy do cyrku. Po prostu, nie starczyło na nasze bilety. Wróciliśmy do domu, lecz na pewno nie możemy powiedzieć, że wróciliśmy z niczym.