Pewnego dnia pielęgniarka miała poranny dyżur. Zobaczyła w korytarzu dobrze ubranego i zadbanego 80-latka, który ciągle nerwowo spoglądał na zegarek. Domyśliła się, że musi mu się spieszyć, więc sama również sprawdziła, która jest godzina. Było ledwo po 8. Wiedziała, że lekarze zaczynają przyjmować dopiero o 9, więc staruszek będzie musiał jeszcze poczekać.
Staruszek usiadł na krześle i dopiero teraz zauważyła, że jest zraniony w rękę. Jako że nie miała żadnych pacjentów i na oddziale panował względny spokój, postanowiła zobaczyć, czy jest sama w stanie zająć się tą raną. Podeszła, przywitała się i zaprosiła go do gabinetu. Tam oczyściła ranę, ale wiedziała, że 80-latek będzie musiał poczekać na lekarza – rana wymagała szycia. Postanowiła więc uspokoić go rozmową. Zapytała więc, dlaczego się tak spieszy, a on odpowiedział jej, że musi zdążyć na śniadanie, żeby zjeść je z żoną.
Pielęgniarka zaciekawiona jego słowami, spytała o zdrowie małżonki. On wyznał jej, że od kilku lat choruje na Alzheimera i niesteta przestała go już rozpoznawać.
Pielęgniarka zdziwiła się i z niedowierzaniem zapytała: „I mimo, że od lat żona Pana nie rozpoznaje, Pan nadal codziennie rano zjada z nią śniadanie?”.
Mężczyzna ze spokojem odpowiedział: „Ona może mnie nie pamiętać, ale ja nie zapomniałem, kim ona jest”.
Słowa tak bardzo wzruszyły pielęgniarkę, że ledwo powstrzymała łzy. Pomyślała, że sama chciałaby kiedyś przeżyć taką miłość – z oddaniem, szacunkiem, troską, wiernością i wzajemnością.
Miłość bywa romantyczna. Bywa porywcza i namiętna. Ale tak naprawdę nie chodzi w niej o uniesienia, ale o bycie razem, o wspieranie się, o stanie obok w zdrowiu, chorobie i pomimo wszystko. Taka jest prawdziwa miłość.