Choć często przy różnych okazjach życzymy sobie przede wszystkim zdrowia, to jednak mało kto zdaje sobie sprawę z tego, jakie jest ono ważne, dopóki nie odczuje tego na własnej skórze. Największy nasz bunt i poczucie niesprawiedliwości budzi się zwłaszcza wtedy, kiedy na nieuleczalną chorobę zapadają młodzi ludzie, pełni energii i życia.
Tak właśnie było z Nickiem Magnottim, który musiał stoczyć nierówną walkę z rakiem. Nowotwór przez kilka lat rozprzestrzeniał się w jego organizmie i mimo licznych operacji oraz chemioterapii, nie udało się go zatrzymać. Był na tyle agresywny, że lekarze po dwóch latach zmagań rozłożyli ręce w geście beznadziei. Nic więcej nie można było zrobić.
Wtedy Nick postanowił nagrać filmik. Opowiada w nim o swojej chorobie, walce z nią, ale przede wszystkim o tym, jak cieszy się, że spotkał na swojej drodze żonę oraz jak szczęśliwy jest z narodzenia córeczki. To właśnie do niej kieruje swoje słowa. Chce, by kiedy odejdzie, córka mogła go poznać i dowiedzieć się, jak bardzo ją kochał.
Niestety, Nick zmarł dwa miesiące po nagraniu filmiku. Do końca był pozytywnie nastawiony i wdzięczny za to, co dane było mu przeżyć.