Superszybkie samochody to nie lada gratka dla fanów motoryzacji. Lamborghini Huracan to bez wątpienia jeden z nich. Wystarczy wspomnieć, że do setki rozpędza się w niewiele ponad 3 sekundy, a osiągnięcie 300 km/h nie stanowi dla niego najmniejszego problemu.
Ten następca Lamborghini Gallardo nie miał jednak łatwego życia. Trafił w ręce kierowcy, któremu zdroworozsądkowe myślenie wyraźnie nie było zbyt bliskie. Bo jak inaczej nazwać szaleńczą jazdę z prędkością ponad 300 km/h po węgierskich autostradach, podczas dość sporego ruchu ulicznego, jak nie czystym idiotyzmem?
Wypadki supersamochodów są bardzo bolesne. I to nie tylko dla osoby, która ich doświadcza, ale dla każdego pasjonata czterech kółek. Powstaje ich kilka, czasem kilkanaście tysięcy egzemplarzy. Każdy z nich jest dopieszczony w najdrobniejszym szczególe. Kosztuje ogromne pieniądze i dysponuje nieprzyzwoitymi osiągami. A potem trafia w ręce takiego kierowcy…
To co zostało z samochodu:
Udostępnij artykuł ku przestrodze dla innych.