Pewnego dnia zauważyłam na swoim podwórku psa. Nie był to młody pies, widać, że przeżył już swoje. Nie był też brudny, nie wyglądał na niezadbanego i z całą pewnością nie wykazywał się agresją. Wystawiłam mu miskę z wodą, podszedł się napić, a potem dał się pogłaskać. Wszedł ze mną na werandę i skulił się pod ławką, gdzie leżały stare poduszki. Znalazł sobie legowisko. Zdumiona zobaczyła, że gdy tylko się położył, od razu zasnął. Minęły może ze dwie godziny, pies się obudził, trochę się jeszcze przymilał, a potem poszedł skąd przyszedł.
Ta sama sytuacja powtarzała się niemal codziennie. Zdążyłam się już do psiaka przyzwyczaić, więc nawet przykro mi się robiło, kiedy odchodził. Myślałam nawet o tym, żeby go oswoić, ale podejrzewałam, że nie może być bezdomny, tylko może się zagubił.
Kiedy kolejnym razem do mnie przyszedł, najpierw jak zwykle się przywitał. Głaskałam go za uszami i złapałam za obrożę. Wtedy wpadłam na pomysł. Na kartce napisałam krótką wiadomość: „Drogi właścicielu tego cudownego psa. Czy wiesz, że codziennie Twoje zwierzę znika i przychodzi do mnie? Spędzamy razem kilka godzin”. Kartkę włożyłam za obrożę.
Następnego dnia, gdy pies przyszedł, zobaczyłam, że za jego obrożą nadal tkwi kartka. Myślałam, że jest moja, ale szybko spostrzegłam, że ma inny kolor. Ktoś na niej napisał:
„Ten stary pies mieszka w jednym domu z 6 dzieci, w tym z bliźniętami niemowlętami. Ucieczka z domu to jedyny sposób, żeby mógł odpocząć i się wyspać. Mam pytanie: czy mogę jutro do niego dołączyć?”.
Teraz już chyba nikt nie może się dziwić zwierzakowi! 😉